Gdzie i jak szukać wiosną ptaków w mieście

pierwiosnekJako pierwsze pod koniec lutego i w marcu zjawiają się u nas ptaki, które daleko nie odleciały, a zimę spędziły w ciepłych regionach Europy np. na południu Niemiec lub we Francji. Niektóre wrócą po prostu z cieplejszej południowo-zachodniej Polski.  Są to skowronki,  szpaki, kosy (chociaż one częściowo zatraciły instynkt wędrówek i zdarza się, że w miastach pozostają na zimę), drozdy śpiewaki, rudziki, samice sikor, samice zięb, kopciuszki. Najwięcej ptaków zjawi się w kwietniu, wtedy wrócą np. słowiki szare, pleszki, muchołówki. Bliżej maja znów zobaczymy jerzyki (co oznacza też „powrót” ich przysmaku, czyli komarów). Jako ostatnie w maju przyfruną piękne, żółte wilgi, zaganiacze i łozówki – nasi najlepsi śpiewacy, z którymi może równać się tylko słowik.

Ich śpiew zabrzmi tak: zaganiacz, łozówka, wilga, słowik.

Przy okazji warto dodać, że pan słowik to jeden z naszych najgłośniejszych ptaków, potrafi śpiewać z głośnością równą 80 dB! Kto by nie wolał chociaż przez pół godziny słuchać jego głośnego śpiewu,  zamiast huku samochodów jeżdżących za oknem?

W marcu z zimowisk we Francji i Hiszpanii wrócą również żurawie oraz gęsi. Dorosłe pary żurawi nie rozstają się. Razem zimowały, a teraz wracają do ubiegłorocznych siedlisk. Ich dzieci odleciały  w kluczach razem z nimi, na zimowiskach spotkały swe partnerki i do kraju wrócą już „zaręczone”. Do lęgów przystąpią jednak dopiero za 2-3 lata. Gęsi gęgawy też z zimowisk wrócą w parach. Swój pierwszy lęg młode gąski rozpoczną za 3 lata. Do tego czasu będą żyły w parach obok swych rodziców, tworząc wielopokoleniowe gęsie rodziny.

Na wiosnę obowiązkiem samca jest zdobycie i obrona terytorium. Później musi zwabić i zdobyć samiczkę. Wiele ptaków wraca do tego samego gniazda lub przynajmniej do tej samej okolicy. Fenomen migracji i powrotów ptaków nie został dokładnie rozpoznany. Pomagają im zapewne punkty orientacyjne – rzeki, lasy, drzewa, ukształtowanie terenu. Wędrówki, zimowiska, powrót do miejsc lęgowych i nagłe nawroty zimy są bardzo niebezpieczne. Ginie wtedy nawet połowa młodych z ubiegłorocznego lęgu, giną też słabsze, wycieńczone podróżą osobniki dorosłe.

Kiedy zacznie się wiosna – czyli skowronki, jaskółki i inne owadożerne

Wiosnę kojarzymy zwykle ze skowronkami. Ich śpiew nieomylnie oznacza koniec zimy, ale wcale jeszcze nie jest to koniec nagłych nawrotów złej pogody. Dopiero przylot jaskółek w drugiej połowie kwietnia oznaczać będzie ciepłe dni i bliskość lata. Zagęszczenie ptaków owadożernych to nieomylny sygnał, że zima już nie wróci, że będzie ciepło, będą owady i jedzenie.

Jeśli mieszkaniec miasta chce usłyszeć skowronka, powinien  ruszyć na tereny podmiejskie, na łąki i pola. Przecież jest to ptak terenów rolniczych. Zresztą zaraz po powrocie skowronek jeszcze nie wydaje z siebie tych długich, charakterystycznych, trwających nawet kilkanaście minut treli. Taki śpiew usłyszymy dopiero w połowie marca lub w kwietniu, kiedy ich gody będą trwały w najlepsze. W marcu skowronek jeszcze śpiewa krótkie piosenki. Nigdy nie zobaczymy skowronka śpiewającego na ziemi lub na niskiej gałęzi – zawsze śpiewa wysoko na 80-100 metrach, robiąc przy tym koła, wzbijając się i opadając. Według OTOPu w Polsce mieszka 7 milionów par skowronków, czyli ok. 25-30 procent populacji europejskiej.

Sikory

sikora - 116

fot. Norbert Bińkowski

Całą zimę spędziły z nami sikory, ale najczęściej były to samce. Bogatkę płci męskiej poznamy po dłuższym, sięgającym aż do ogona czarnym pasku na brzuchu. Samiczki sikor odleciały na południe Europy.  Od niedawna podobnie robią niektóre samice zięb.  Panowie bogatkowie w marcu siedzą w krzakach pod blokami, w parkach i w ogródkach działkowych. Tam zaczynają nawoływać wracające samiczki. Tak brzmi śpiew, który dla nas oznacza wiosnę. Te ptaki można oglądać bez lornetki, tyle że wtedy widzimy mały punkt z żółtym brzuchem siedzący jakieś 5 metrów nad nami.

Obserwując ptaki nie da się nauczyć jednej melodii dla danego gatunku. Inny jest śpiew na wiosnę, inne zawołania alarmowe lub śpiew ostrzegawczy. Jeśli rano wchodzimy do parku i słyszymy kilkanaście głosów jednocześnie, odróżnienie poszczególnych gatunków wcale nie jest takie proste. Czasem wydaje się, że śpiewają dwa różne gatunki ptaków, a patrząc przez lornetkę widzimy… dwie sikory. W ogóle momentami ma się wrażenie, że np. taka Warszawa jest miastem „bogatym w bogatki”. Okupują krzaki i drzewa i bardzo różnie śpiewają.

Pierwiosnek 

Pierwiosnek to już klasyka gatunku, jeśli chodzi o ptaki kojarzone z wiosną. Wraca w marcu. Pięknie opisał go Maciej Szymański, który obok felietonu udostępnia  też zdjęcia tego niepozornego, małego ptaszka rozmiarów połowy wróbelka. I opisuje jak to durny mały ptaszor na początku wiosny śpiewa do samiczek, które i tak przylecą dopiero za trzy tygodnie. Jeśli już pan pierwiosnek zajmie terytorium, to skutecznie płoszy inne osobniki. Dlatego m.in. w Ogrodzie Botanicznym do niedawna mieszkał tylko jeden waleczny samiec pierwiosnka. Podobno kocha rejony oddalone od Alej Ujazdowskich, wschodnią część ogrodu z wierzbą płaczącą i magnolią. W ubiegłym roku jego samiczka często fruwała koło cisów. Podobno w różnych parkach Warszawy naliczono ponad setkę odzywających się panów pierwiosnków. Nie spotkamy ich tylko w gęstwinie drzew. One muszą mieć trochę nieba nad sobą i krzaki pod skrzydłami. Nie są płochliwe, tolerują człowieka. Ale to nie oznacza, że można podejść na metr i zajrzeć mu w oczy. Pierwiosnki są ruchliwe, wesołe, niepozorne i skromne.

Małe i rude

rudzik - 147

fot. Kinga Wojda

Rudzik Erithacus rubecula z rodziny muchołówkowatych. Jarosław Matusiak na swoim blogu „https://glosyzwierzat.wordpress.com/  napisał o rudziku „najdziwniejsze miejsce zimowania w Warszawie jakie widziałem to początkowo 3, a następnie 8 rudzików śpiących w zakamarkach namiotu “bezdomnego” nad Wisłą zimą 2009/2010 gdy temperatura nocą spadała poniżej 20stC przez okres ponad 1,5 miesiąca – ogrzewały się ciepłem człowieka. W dzień jadły odpadki i chowały sie w zakamarkach pni nagrzewających się ciepłem ogniska.” Te ptaki lubią śpiewać i robią to przez cały dzień, kiedy tylko mają ku temu ochotę. A już najchętniej wołają do samiczek nad ranem i o zmierzchu. Najpiękniej śpiewają 1-2 godziny przed świtem i 2-3 godziny po wschodzie słońca. Podobno rudzik nigdy tak samo nie śpiewa żadnej zwrotki, zmienia motywy, brzmienia, zapożycza coś od kosa, drozda śpiewaka, kwiczoła i innych. Rudzik śpiewa też aby podkreślić, że ten krzak i dana okolica stanowią jego własność i wara innym rudzikom od tego terenu.  Wypina wtedy swą dumną rudą pierś i stoi twardo na cieniuteńkich ciemnobrązowych nożynach.

Kos i drozd

Kos i drozd śpiewak mają podobne pieśni, z tym, że drozd kilkukrotnie w wyśpiewywanych zwrotkach powtarza te same frazy. Kos nie powtarza fraz i nie tworzy zwrotek w swym śpiewie. Każdorazowo gwiżdże inne melodie.

Obydwa gatunki ptaków śpiewają siadając wysoko na gałęziach, najchętniej rano lub o zmierzchu.  Gdy samiec zwabi już samiczkę, to podbiega do niej, kiwa głowią, podskakuje i ciągle śpiewa. Kos syn uczy się śpiewu i zapożycza niektóre frazy od kosa ojca. Podobno zdarza się, że miejskie kosy uczą się  też odgłosów karetek pogotowia, czy telefonów komórkowych. Pan kos jest czarny z żółtym dziobem, pani kos jest ciemnobrązowa. Samce i samice walczą z rywalami. Dwie panie potrafią pobić się, samiec wyjątkowo agresywnie reaguje na kosy z ciemniejszymi niż on dziobami. Bardziej żółty dziób oznacza silnego, doświadczonego konkurenta, którego trzeba przegnać śpiewem, a jak nie zrozumie to dziobem i pazurami. Zdarzają się walki w powietrzu, gdy na wysokości 2-3 metrów kosy sczepiają się pazurami i dziobią. Szczególnie zaciekłe walki toczą się o terytorium lęgowe, gdzie rośnie uwielbiany przez nie bluszcz. Kosy tak silnie związały się z miastem, że czasem mówi się o ich miejskiej i wiejskiej populacji.

A drozd śpiewak? Cóż jest rzadziej spotykany niż kos, odrobinę mniejszy od niego, zupełnie inaczej wygląda. Bliżej mu do kwiczoła. Tak jak kos podróżuje głównie nocą, czasem odzywa się aby pozostać blisko innych lecących z nim ptaków. Jeśli może wybierać, to zamieszka w ogrodzie, w parku, na ogródkach działkowych. W Warszawie często bywa w Parku Skaryszewskim. Jego przysmakiem są owoce jemioły i ślimaki, którymi przed zjedzeniem uderza o kamienie i gałęzie, aby rozbić skorupki. Wiosną, gdy padają pierwsze deszcze, zaciekle poluje na dżdżownice.

Szpak

Niby znany, a jednak zaskakuje. Często niedoceniany, średnio 63% swojego czasu spędza na jedzeniu. Chodzi wśród traw, bywa przy śmietnikach. Ktoś policzył, że szpak żerując na ziemi potrafi w ciągu dwudziestu minut zdobyć aż 300-500 owadów lub nasion. Z czego 60% jest przeznaczone dla piskląt.  Szpaki polują wbijając dziób w glebę, niektóre ofiary np. komary, muchy chwytają również w biegu. Jest to ptak o niebywale silnych nogach – potrafi rozwinąć prędkość od 3,5 do 5-6 kilometrów na godzinę! Co przy jego masie i wielkości jest sporym osiągnięciem. Jest to jednak tylko kilkusekundowe zjawisko (3-7 sek.), mające na celu pochwycenie zdobyczy.

Szpaki nie budują samodzielnie gniazd – szukają dziupli i budek. I na koniec warto dodać, ze szpaki należą do ptaków objętych ścisłą ochroną! Czy nie warto dla pięknych szpaczych gwizdów poświęcić trochę naszych czereśni lub wiśni?

Lornetkologia – czyli jak polować wzrokiem

lornetka Nikon prostaff 10x30Lornetki klasy 10×30 i 10×42 to idealny sprzęt by „przyczaić się” na każdy bez wyjątku gatunek ptaków małych, latających wysoko lub bardzo płochliwych. Ale nie tylko – aby delektować się widokiem dużych przecież żurawi, dostojnie człapiących po rozległej łące, również konieczne będzie powiększenie 10x. Trzeba od razu dodać, że lornetka klasy 10×30 będzie wyraźnie lżejsza i mniejsza od 10×42. Kiedy ma to znaczenie? Na przykład, gdy za pomocą lornetki podążamy wzrokiem za dynamicznie latającymi jaskółkami. Z mniejszą lornetką nie będziemy się aż tak bardzo rzucali w oczy i obserwować będziemy mogli bardziej dyskretnie.

Rodzaj wybranego modelu zależy od zasobności portfela i oczekiwań: popularny model Prostaff 7s 10×30 zaspokoi oczekiwania większości amatorów. Osobom zamożniejszym warto polecić solidniejszego Monarcha 7 10×30, który zachwyca dużo większym polem widzenia i lepszym oddaniem kolorów.

Dla ptakolubów z najwyższymi oczekiwaniami Nikon oferuje modele 10×32 High Grade oraz 10×32 EDG. Jeśli zamierzamy obserwować również w słabym świetle, o zmierzchu, możemy pokusić się o sporą lornetkę 10×50 Action EX. Po większe powiększenia (np. 12x) powinni sięgać tylko doświadczeni obserwatorzy, dodatkowo mający „pewną rękę” – powiększenie 12x to już nie lada wyzwanie, by nieruchomo utrzymać lornetkę przy oku. Nikon 12×50 Action EX będzie tu idealny.  Bardzo ciekawą alternatywą jest lornetka Nikon 10×35 E II – nie jest wprawdzie wodoszczelna, ale za to jest perfekcyjnie wykonana, oferuje wyśmienitą jakość obrazu i ogromne, ostre aż po brzeg pole widzenia. Nie jest niestety tania, ale kto przez nią choć raz popatrzył, wie, że jest warta każdej złotówki!

Gdzie, kogo szukać?

Skowronek – śpiewa dopiero, gdy wzniesie się na wysokość 20 metrów. Śpiewając leci spiralnie w górę, wzbija się na pułap ok. 80-100 metrów. Obserwujemy go w trakcie całego dnia, na łące, gdy jest ładnie i słonecznie.

Zaganiacz – unika gęstych, ciernistych  krzewów na wysokości oczu i rąk człowieka. Woli wyższe partie krzewów i drzew.

Wilga  – bardzo płochliwa. Zwykle siedzi wysoko w koronie drzewa, wśród liści. Parki, sady, stare drzewa owocowe. Warto na nią czekać, bo to przepiękny ptak. Podobno jedna bywa w Ogrodzie Botanicznym.

Rudzik – nie jest płochliwy, ale ptasiarze mówią, że co rudzik to inny charakter – jedne pozwolą na siebie popatrzeć z bliska, na inne trzeba się przyczaić. Rudzików trzeba szukać na wysokości wzroku,  na cienkich gałązkach krzewów. Macha tym swoim ogonkiem, rusza skrzydłami, podskakuje.

Kos i drozd – śpiewają siedząc wysoko na gałęzi. Ma to swoje plusy, bo trudniej je spłoszyć, ale i zobaczyć trudniej.

Kowalików trzeba szukać na pniach drzew, na grubych gałęziach, jakieś 3 do 5 metrów nad ziemią. Charakterystyczne jest jego głośne nawoływanie samiczki i płoszenie rywali.

Ptaki kochają różnorodność. Trawnik koszony co kilka dni może i jest łady dla niektórych ludzi, ale nie dla ptaków. Zresztą taki trawnik nie pachnie, nie ma kwiatów, ziół, jest tam też mało owadów. Szybciej spotkamy ptaki w parku z krzewami, z oczkiem wodnym otoczonym błotem, szuwarami, małą wysepką lęgową pełną chrustu i połamanych gałęzi.